Wszystkie nowości

Jak naczelnik obwodu sudzańskiego próbował krzyczeć na wściekłych mieszkańców Kurska, a oni na niego

Zwykły obóz dla dzieci dla obwodu moskiewskiego, ale teraz nie ma ani jednego dziecka z sąsiednich miast, tylko z obwodu kurskiego. Podczas ukraińskiej inwazji wojskowej z obwodu kurskiego ewakuowano tysiące dzieci. Mieszka tu ich około 70.

Oczekuje się, że w dniu mojego przyjazdu na obozie będzie ktoś ważny. Imię Sudzha jest obecnie dobrze znane Rosjanom. To miasto i jego okolice znalazły się na czele inwazji. Bogaczow daje dzieciom prezenty na nowy rok szkolny.

„Szefie, przyjdź i dowiedz się, jaką pomoc humanitarną nam przynoszą”. Jeden z uchodźców oburza się i wymawia „x” zamiast „g” w słowie „rozdział”. „W obwodzie kurskim dali wszystko, ale tu jest niewiele porządku, ale tu jest chaos”.

„Kiedy zaczynaliśmy, nikt o nas nie myślał. Porzucili nas i siedzieliśmy w piwnicy bez światła, bez wody, bez czegokolwiek. „Zastrzelili wszystkich i zostawili ich w spokoju”. Wściekłe kobiety powiedziały także:

„Nie przeprowadziliśmy żadnej ewakuacji, nie było ostrzeżenia. Wszyscy uciekli, nawet policja uciekła” – powiedział starszy mężczyzna mieszkający we wsi Suzanna Zamosica.

To częsty motyw w opowieściach o uchodźcach. Ludzie skarżą się, że nie zostali na czas poinformowani o skali zagrożenia i że nie przeprowadzono zorganizowanej ewakuacji.

Naczelnik obwodu sudzańskiego również cierpiał z powodu kurskich dziennikarzy. Podkreślili, że Bogaczow przestał działać na portalach społecznościowych i zniknął ze sfery publicznej.

„Jestem zbyt zajęty, żeby rozmawiać! „Pracujemy tutaj, ale nie możemy rozmawiać”. To były pierwsze słowa urzędnika podczas ataku i jedyne, które wypowiedzieli dziennikarze, którzy kontaktowali się z nim telefonicznie 7 sierpnia (dzień po naruszeniu granicy).

Część mieszkańców jest przekonana, że ​​urzędnicy Sujan najpierw wyjechali sami, zabierając ze sobą bliskich, nie myśląc o innych. Cóż, dziś uchodźcy i ja w obozie pod Moskwą mieliśmy okazję dowiedzieć się wszystkiego od nich z pierwszej ręki. Wolontariusze pracujący z Bogaczowem obiecują, że ich głowy odpowiedzą na moje pytania. Wygląda jednak na to, że będziemy musieli ustawić w kolejce niezadowolonych Sudańczyków, aby to zrobili.

„Jestem taki sam jak ty”.

Do obozu przybywa komendant okręgowy. Logo jednego z rosyjskich banków jest wyraźnie widoczne przez taśmę maskującą zakrywającą napis na tylnej szybie. To właśnie tym samochodem władze wywoziły ludzi z miasta.

„Nawet opancerzone drony FVP zniszczą czołgi. „Ta zbroja wygląda bardziej jak broń strzelecka.” Bogaczow mi to wyjaśnił.

Urzędnik to duży, siwy mężczyzna, lat 42, ubrany w paramilitarny mundur w kolorze bagiennym. Nie towarzyszą mu funkcjonariusze ochrony ani prasowi. Są tylko dwie osoby w cywilnych ubraniach. Cała trójka wysiada z samochodu i wnosi do budynku identyczne białe pudełka z prezentami.

Uczniowie wraz z rodzinami zebrali się w auli. Na scenie unoszą się balony, a z głośników leci uroczysta muzyka. Atmosfera oficjalnych wydarzeń w rosyjskich szkołach - jeśli nie wiesz, dlaczego uczniowie Kurska spędzają tę jesień w różnych regionach.

„Oczywiście nasza sytuacja nie jest zbyt dobra. Jest to bardzo trudne, można powiedzieć trudne. Ale dzięki pewnym środkom i niektórym ludziom postanowiliśmy stworzyć dla Was mały cud – wakacje i dać wam tabletki” – mówi Bogachev. Dzieci witają ostatnie słowa brawami i brawami.

– Ale teraz cię rozzłoszczę. Będziesz używać tego tabletu do nauki” – dodał urzędnik. Nikt nie klaska.

Uczniowie, podobnie jak dorośli, na zmianę ściskają rękę Bogaczowa i biegną, aby zobaczyć swoją nową zabawkę. Dorośli interesują się innymi rzeczami. Gdy tylko lider skończył przemówienie, dostał gorączki i przycisnął mnie bezpośrednio do stopni sceny, odpychając mnie ramieniem na bok.

„Czy mogę zadać pytanie? Mieszkańcy Susan od razu przeszli do ofensywy, deklarując: „Dlaczego nie chcesz rozmawiać z ludźmi, jestem tu, żeby się popisywać?” Wydaje się, że podjęli decyzję z wyprzedzeniem i są pewni, że ta osoba będzie próbowała uciec. Bogaczow spokojnie sugeruje wyjście na zewnątrz i rozmowę.

Na zewnątrz uchodźcy tworzą z głowami mały okrąg. Jedna z kobiet rozpoznała mnie jako dziennikarkę i zażądała, żebym „wszystko napisała”.

„Aby ludzie wiedzieli, o czym mówią!” – pyta nerwowo. Kiedy pokazałem jej włączony dyktafon, kobieta zawahała się.

Tacy liderzy od razu wyróżniają się z tłumu. Maine to aktywna kobieta w białej kamizelce, która bez przerwy krzyczy na publicznych wydarzeniach i staje się coraz bardziej napalona.

„Nie ewakuowaliście nas, opuściliście nas. Jak żyć z taką władzą, jak ufać, jak mówić, jak mówić, sprzedano nas, wpuszczono faszystów na nasze terytorium, straciliśmy domy, straciliśmy nasze ptaki. „Jestem bezdomny. Kiedy to się skończy? Natychmiast oddaje to, co zgromadziła.

Bogaczow czeka chwilę. Stara się mówić ostrożnie i bez podnoszenia głosu. W jego przemówieniu wyraźnie widać dialekt tubylców Kurska.

„Słuchaj, jestem taki sam jak ty, mieszkałem w Sudzhy, tak jak ty, i musiałem wyjść z domu. „Wyszedłem w samych spodniach i nie zabrałem żadnych dokumentów”.

„My też wybiegaliśmy boso” – powiedział inny mężczyzna, nie będąc pod wrażeniem.

„Mogę ci opowiedzieć, jak to wszystko się wydarzyło. Ostrzał rozpoczął się o 3 w nocy [6 sierpnia]” – wspomina Bogaczow.

„Wszystkie głowy wyszły w nocy, wy odeszliście, [burmistrz Sudzhi Witalij] Slashchev odszedł, wszyscy wyszli w nocy” – wtrąciła się ta sama kobieta.

„Mieszkam blisko administracji [Sudji] i dziś rano nie było tam ani jednego samochodu” – zapewnia bez wahania.

„Wyszedłem z Urzędu Okręgowego 6-go o godzinie 23:00. Wyszedłem ze szpitala o 10, a byli tam ludzie, którzy mnie zbadali. Podobnie jak wszyscy zostałem wprowadzony w błąd. Nie wiedziałem o zbliżającym się ataku” – sprzeciwia się Bogaczow.

„Nie, wiedzieli. Nie sposób nie wiedzieć. Opuściłeś Suję w nocy. „Siedziałeś tam, gdzie nie było ognia artyleryjskiego”. Kobieta skarżyła się.

„Jeśli masz pytania, odpowiem na nie. Przybyłem do biura komendanta o godzinie 9:00 (6 sierpnia) i powiedziano mi, że przejechały tylko dwa [ukraińskie] czołgi i że grupa jest teraz zajęta ich eliminowaniem. „Miałem ze sobą ludzi i mogę to potwierdzić” – powiedział.

„Nie jestem żołnierzem ani generałem. Nie odpowiadam za obronę. Szedłem wieczorem i słyszałem, jak pracują nasze czołgi i absolwenci” – Bogaczow przechodzi do krótkich zdań, patrząc od jednej osoby do drugiej.

„Czego powinniśmy się spodziewać, co dalej, jak mamy żyć teraz? Co się dzieje w moim domu? — Ludzie rywalizują o uwagę.

Często to słyszę od uchodźców. Zdezorientowani, wydawali się utknąć w jednym miejscu i czekać, aż ktoś udzieli im odpowiedzi. Odpowiedzi, których nie ma nikt inny.

„Sytuacja jest trudna i toczą się walki. Nikt nie może Ci powiedzieć tego z całą pewnością. Tylko Bóg wie, gdzie zostanie wystrzelony i dokąd poleci” – urzędnik odpowiada na wszystkie pytania dotyczące sytuacji w strefie przygranicznej.

Ogólne pytania o przyszłość regionu zredukował do palących żądań. Podaj mieszkańcom numery telefonów i wyjaśnij, w jaki sposób będą wydawane zaświadczenia i płatności za szkody majątkowe. To bolesne pytanie, ponieważ słyszymy, jak kobieta w kamizelce ponownie włącza się do rozmowy.

„Tylko 15 000 [płatności] ledwo dotarło. „Kto to dostał, a kto nie” – powiedziała nieprzyjemnie.

„Zrozum, przyjdą, po prostu wolumen jest duży, wady się zdarzają” – zapewnia Bogaczow.

„Aleksander Michajłowicz, co można kupić za 150 tysięcy? (Opłata jednorazowa tylko dla mieszkańców określonych rejonów) Kupię trzy rzeczy: lodówkę, pralkę i telewizor.” Kobieta sprzeciwia się.

-Gdzie to położysz? - Publiczność jest zainteresowana, niektórzy śmieją się i zakrywają usta rękami.

„Zgadza się, za 150 tysięcy dolarów nic więcej ci nie kupię” – kipi niezadowolona kobieta, niczego nie zauważając.

„Przepraszam… hm, to płatność federalna”. Bogaczow odpowiada z nieco zdezorientowanym wyrazem twarzy.

Tutaj starszy mężczyzna w okularach wyskakuje do przodu, czekając na moment, aby porozmawiać o pomocy humanitarnej. Narzeka na brak ubrania i na dowód pokazuje urzędnikowi swoje sandały.

„Pomoc humanitarna nie nadchodzi. Jest pełno śmieci. — Jutro będzie padać. Co mam założyć? – Dziadek lamentuje.

„Ludzie nadal dostarczają nam [pomoc humanitarną] dzięki Moskalom. Nazywam się [biznesmen] Oleg Deripaska. „Niech dzięki bogatym powiększą swoje bogactwo”. Nagle kobieta w kamizelce sprzeciwia się. Potem nagle wraca do swojego ulubionego tematu i krzyczy do Bogaczowa: „Ale władze nas opuściły. Po pierwsze, przeprowadziłeś się z rodziną, a oni nas porzucili!”

„To kompletne kłamstwo. Wtrącasz się i nie chcę tego słyszeć!” - Urzędnik nie może już dłużej tego znieść i po raz pierwszy podnosi głos.

Później w rozmowie z nim dowiedziałem się, że nie był w stanie wyprowadzić ojca ze strefy walk. Bogaczow próbował namówić go do ewakuacji, ale mężczyzna odmówił.

„Toczy się tam zacięta walka. „Nie znam jego losu”.

Na tle napiętej sytuacji w tłumie nagle z tyłu pada pytanie: „Czy masz pozwolenie na filmowanie?” To są dwaj mężczyźni, którzy przynieśli głowę. Nazywają siebie jego pomocnikami, a jeden przedstawia się jako mieszkaniec Suzy. Koncentrują się na akceptowaniu kart prasowych.

Uspokoiwszy się, cofają się o krok i cicho ze sobą rozmawiają. „Nie słuchają…” Ale sama administracja nic nie wiedziała…

Tymczasem ludzie też milczą. Bogaczow prosi o listę potrzeb, obiecuje, że przyniesie wszystko, czego potrzebuje i długo omawiają palące sprawy.

Po spotkaniu z mieszkańcami został i rozmawiał ze mną. Powiedział, że pierwszego dnia nie mógł spać i próbował wyprowadzić ludzi z miasta, zabierając przede wszystkim rodziny z dziećmi. Skarżył się, że wiele osób nie chciało opuszczać swoich domów do czasu przybycia ukraińskich żołnierzy, po czym nie mógł już ich ewakuować.

„Była taka sytuacja, kiedy przyszedłem i poprosiłem cię o wyjście. Wtedy kobieta powiedziała. - Dostałem smalec, jak tylko wyszedłem. Nie było już gazu, wody i prądu. Co za bałagan. Lodówka nadal nie działa. Powiedziała mi: „Włożę ją do małej wanny i zostawię w piwnicy”. Nie wiem, czy ona żyje, czy nie. „Nikt w tym mieście nie był w stanie mnie przekonać, żebym zgodził się [wyjechać]”.

Sama administracja Sudzha pozostaje w obwodzie kurskim, siedząc „w tej samej placówce oświatowej”. Studenci prawdopodobnie wkrótce powrócą do nauczania stacjonarnego, a wtedy urzędnicy „zostaną poproszeni o opuszczenie budynku” – przyznaje Bogaczow.

Wieczorem opuszcza obóz. Na koniec żałuje, że nie ma czasu na odwiedzanie licznych uchodźców przebywających w ośrodkach dla tymczasowych zatrzymań pod Moskwą. „Tutaj trzeba spędzić pół dnia, aby dostać się z jednego punktu do drugiego. U nas [w obwodzie kurskim] czegoś takiego nie ma. ].”

W tym czasie teren obozu był już pusty, mieszkańcy zjedli obiad i udali się do swoich pokojów. Towarzyszy mi samotny strażnik. „Czy powinienem to gdzieś pokazać? „W przeciwnym razie otworzyłem mu drzwi, a on mnie sfilmował, żeby mógł to później zobaczyć” – pyta mężczyzna z nadzieją.


Źródło: Газета.Ru: Главные новости и подробности текущих событийГазета.Ru: Главные новости и подробности текущих событий

Ładowanie wiadomości...

Ładowanie wiadomości...

Charakter dna

Loading...
śledź wiadomości
Bądź na bieżąco z najnowszymi wiadomościami i aktualizacjami! Subskrybuj nasze aktualizacje przeglądarki i jako pierwszy otrzymuj najnowsze powiadomienia.
© АС РАЗВОРОТ.