Wszystkie nowości
Szkoła z internatem, nie życie
Olga Allenova od wielu lat uczęszcza do szkół z internatem dla dzieci z niepełnosprawnością rozwojową (IDS) i internatów psychoneurologicznych dla dorosłych (PNI). Jest tam jako wolontariuszka lub z przedstawicielami organizacji non-profit, które rozwiązują problemy i wprowadzają reformy w formatach pracy. Aby zrozumieć, wystarczy spojrzeć na zdjęcia, które zrobiła i posłuchać jej opowieści. Obecnie rosyjskie szkoły z internatem na 200–500 miejsc nie zapewniają ludziom godnych warunków życia.
W przyszłym roku przypada 10. rocznica reformy domów dziecka i szkół z internatem w Rosji. To zaczęło się w 2015 roku. Wszystko zaczęło się, gdy wyszło na jaw, że dzieci przeżyły taką traumę, że nie mogły prowadzić normalnego życia, opuściły domy dziecka i szybko znalazły się w pułapce niespołecznego środowiska. Agencje rządowe wdrażają tę reformę od dłuższego czasu. Badanie międzynarodowych doświadczeń pokazuje, że w małych grupach z jednym pełnoetatowym nauczycielem (bliską osobą dorosłą) dzieci czują się bezpieczniej i lepiej rozwijają się fizycznie, psychicznie i intelektualnie. Schroniska, domy dziecka i internaty muszą teraz spełniać standardy instytucji o charakterze rodzinnym. Oznacza to, że grupa nie powinna przekraczać 6-7 osób, a opiekę nad nimi powinna sprawować jeden starszy nauczyciel, bliska im osoba dorosła.
Chociaż reforma odniosła pewien sukces w domach dziecka, w większości szkół z internatem dla dzieci ze specjalnymi potrzebami nie odniosła pełnego sukcesu. Powód jest dość prosty.
W takich placówkach w Rosji brakuje personelu, zwłaszcza młodszego, czyli pielęgniarek i niań. Nauczyciele pracują na zmiany. Oznacza to, że dzieci w grupie nie mają stałych dorosłych, zmieniają się.
W wielu miejscach grupy rozrosły się do dziewięciu lub więcej. Wiadomo było jednak, że w tamtym czasie bardzo trudno było utrzymać rodzinną atmosferę.
Odwiedzając różne miejsca, często widziałem, że łóżka w sypialniach internatu były blisko siebie i było ciasno. A w niektórych miejscach dwie grupy są łączone w jedno pomieszczenie, aby ułatwić pracę pracownikom. W internatach dla dzieci specjalnych często nie da się stworzyć atmosfery rodzinnej.
Problemy kadrowe wynikają przede wszystkim z faktu, że internaty dla dzieci i dorosłych z reguły zlokalizowane są na terenach wiejskich, z dala od ośrodków regionalnych. W czasach sowieckich budowano je specjalnie, aby zwykli obywatele nie mogli zobaczyć wyjątkowych ludzi.
A lokalni mieszkańcy jadą tam do pracy bez niezbędnego przeszkolenia i motywacji, chyba że rozumieją, że zawód pielęgniarki czy pielęgniarki nie wymaga specjalnego wykształcenia. I to właśnie ci dorośli spędzają większość swojego życia z dziećmi.
W internacie spotkałam kadrę szczerą, życzliwą i troskliwą, ale spotkałam też kadrę obojętną i okrutną. Nie ma systemu selekcji tych osób.
Poza tym, ze względu na rotację personelu, wszyscy są tam zatrudnieni. Dlatego młodsi pracownicy często nie wiedzą, jak zająć dzieci, rozwijać je, bawić się z nimi i sprawiać, by ich życie było satysfakcjonujące. Ale trudno ich za to winić. Często całą swoją siłę i zdrowie poświęcają pracy i wykonywaniu zadań dla kilku osób.
Oczywiste jest jednak, że z jednej strony konieczne jest zwiększenie wymagań rekrutacyjnych, z drugiej zaś zwiększenie wynagrodzeń osób bezpośrednio pracujących z dziećmi.
Osobną kwestią jest obsada kadrowa grup w internatach. Agencje rządowe opowiadały się za reformą domów dziecka, powołując się na przykład zagranicznych domów dziecka typu rodzinnego i argumentując, że dzieci o różnym poziomie rozwoju fizycznego i psychicznego powinny mieszkać w grupach. Na przykład w grupie 7-8 osobowej, jeśli 5 osób je samotnie, a 2 nie, personelowi łatwiej jest sobie poradzić, a bardziej rozwinięte dzieci mogą pomagać i opiekować się słabszymi dziećmi.
Natomiast w Rosji, w internatach dla dzieci specjalnych, działają oddziały miłosierdzia, gdzie dosłownie „wyrzucają” wszystkich tych, którzy mają ograniczoną swobodę ruchu, są słabi i często nie mogą mówić.
Zazwyczaj opiekują się nimi wyłącznie pielęgniarki lub pielęgniarki. W działach miłosierdzia nauczyciele pojawiają się niezwykle rzadko. Dzieci leżą jak kłody na łóżkach z wysokimi bokami i nie prowadzi się żadnej pracy edukacyjnej.
A niania ma obowiązek przynajmniej raz dziennie wyciągnąć wszystkie dzieci z łóżek i umieścić je w wózkach, ale z zainteresowaniem rozwija się lepiej, ponieważ zmieniając pozycję z poziomej na pionową, dziecko zaczyna patrzeć na świat z perspektywy pod innym kątem, ale tak się nie dzieje. Gdyby niania wyciągała wszystkie dzieci z łóżek, złamałaby sobie plecy, bo są za ciężkie. I nie będzie miał kto pracować. Dlatego dzieci w takich placówkach rzadko wstają z łóżka, co jeszcze bardziej je obezwładnia.
Jedna z organizacji pokazała dziewczynkę szczęśliwie bawiącą się zabawką. Ale po 10 minutach zmęczyłem się i zacząłem krzyczeć. „Nie lubi wstawać z łóżka” – wyjaśniła pracownica. Okazało się, że dziewczyna wstała z łóżka i przebrała się przed przybyciem służb. A jeśli będziesz uczyć dziecko 10 minut dziennie, stopniowo zwiększając ten czas, w ciągu roku Twoje dziecko będzie mogło z łatwością wstać z łóżka i skoncentrować się na grze.
Wiele dzieci uczęszczających do szkół z internatem ma rodziców, których prawa nie są odbierane ani nawet ograniczane. Jednak w związku z tym, że dorośli nie są w stanie zaopiekować się dziećmi, dzieci trafiają do instytucji rządowych. Pracują, wychowują inne dzieci...
Rozwiązaniem problemu powrotu tych dzieci do rodzin może być tzw. stacjonarne zastępstwo rodzin zamieszkujących miejsce zamieszkania. Przykładami są grupy opieki nad dziećmi, takie jak ośrodki opieki dziennej, zajęcia wolontariackie w szkołach specjalnych z opiekunami i nianie, które przychodzą na kilka godzin dziennie. Istnieją jednak szkoły z internatem, chociaż nie ma usług. Dziś, podobnie jak w czasach sowieckich, szkoły z internatem w Rosji są postrzegane jako służba społeczna dla rodziców.
Czy rodzice mają możliwość zapoznania się z warunkami, w jakich ich dzieci żyją w internatach? Nie, nie dzieje się to w grupach ani w sypialni. Dozwolone są spotkania z dziećmi w specjalnej sali widzeń, dłuższe przebywanie w niej jest zabronione.
Nawet w stosunkowo dobrych szkołach z internatem, które z uwagi na braki kadrowe zapewniają dostępne i opiekuńcze środowisko oraz pozwalają dzieciom wstawać z łóżek, nadal większość czasu spędzają zupełnie sami. W grupie poświęca się mu tyle uwagi, ile potrzebuje. Ale wszystkie dzieci potrzebują kontaktu dotykowego z pobliskimi dorosłymi. Wszyscy przytulamy nasze dzieci, głaszczemy je po włosach, masujemy stopy przed snem i rysujemy litery na ich plecach. Dzieci w szkołach z internatem nie mają i nigdy nie będą miały tego wszystkiego. Nie wiedzą, czym jest ciepło ukochanej osoby.
A po prostu indywidualny kontakt z dorosłymi często ma miejsce dopiero wtedy, gdy dziecko przechodzi zabieg, udaje się do psychologa lub jest badane przez lekarza. W jednej z lokalnych szkół z internatem powiedziano pracownikom, że muszą rejestrować informacje o tym, kto usunął dzieci z grupy i kiedy je wrócił do grupy. „Pracownicy Ivanovej zabrali Olyę B. z grupy o 11:15 na terapię ruchową. O godzinie 12 pracownica Petrova zabrała Olyę B., która przechodziła terapię ruchową, do logopedy. O godzinie 12:30 pracownicy Sidorovej odebrali Olię B. od logopedy i zabrali ją na grupę.”
Dyrekcja internatu nie chce brać odpowiedzialności za wyciągnięcie dziewczynki z wysokiego łóżka, dlatego trzy dorosłe osoby muszą spisać protokół dotyczący przemieszczania się jednego dziecka na terenie placówki. Zgodnie z prawem to ona pełni rolę rodzica sieroty Olyi.
W systemie opieki stacjonarnej nie szanuje się jednostek, a osoby przebywające w tym systemie są traktowane jedynie jak obiekty opieki. Dowodem na to jest brak przestrzeni osobistej, łazienki bez przegród, pokoje bez drzwi i brak rzeczy osobistych.
To wszystko wciąż często spotykam w szkołach z internatem dla dzieci i dorosłych ze specjalnymi potrzebami lub niepełnosprawnościami.
Podczas podróży często pytam pracowników agencji: „Czy chcesz mieszkać w środowisku, w którym musisz iść do łazienki przy innych ludziach, spać w pokoju na 8 lub 9 osób i przez większość czasu gapić się w sufit? czas? "Życie?" „Nie, oczywiście, że nie” – odpowiadają.
Jednak dzieci i dorośli w takich internatach nadal dzielą się bielizną, koszulkami i skarpetkami, a po umyciu Wania może dostać piżamę Dimy, a Dima bieliznę Wanyi. W zeszłym roku w niektórych miejscach nauczono nas oznaczać rzeczy etykietami, ale przeglądając szafy, odkryliśmy, że tylko najbezpieczniejsze dzieci i dorośli zwykle mają rzeczy osobiste. Osoba, która dopuściła się poważnego naruszenia, zostaje pozbawiona zarówno godności, jak i podmiotowości.
Odwiedzając placówki opieki nad dziećmi urzędnicy państwowi często widzą w łazienkach i toaletach nowe szczoteczki do zębów i nietknięte tubki pasty do zębów. Oznacza to, że dzieci nie myją zębów.
Nie jest zaskakujące, jeśli na grupę dziewięciorga dzieci przypada jeden lub dwóch pracowników. Przecież pracownicy muszą rano zmieniać pieluchy dzieciom, myć je (aby nie było charakterystycznego zapachu) i karmić je cztery razy dziennie. Nie ma czasu ani energii na mycie zębów. Ponadto mycie zębów dziecka wymaga zapewnienia, trzymania i przygotowania. Ponieważ jest to bardzo intymny zabieg, nie należy się z nim spieszyć.
W rezultacie wiele osób w szkołach z internatem, zarówno dzieci, jak i dorosłych, często ma gnijące zęby lub nie ma ich wcale.
W jednej z placówek zobaczyli dziecko, którego zęby nie były widoczne ze względu na grubą warstwę kamienia nazębnego. Wielu uczniów szkół z internatem cierpi na ból zęba. I przyzwyczajają się do ciągłego bólu: jęków, krzyków, leżenia zwiniętego w kłębek. A czasem nawet nie potrafi im wytłumaczyć, co się dzieje.
Chociaż szkoły z internatem zapewniają opiekę stomatologiczną, lekarze w rzeczywistości pracują tylko za jedną czwartą swojej pensji. A dentyści w Twojej okolicy często nie wiedzą, jak opiekować się dziećmi i dorosłymi ze specjalnymi potrzebami. Tym dzieciom często mówi się, że wymagają leczenia stomatologicznego w znieczuleniu, a w szkołach z internatem nie ma anestezjologów. W rzeczywistości rozwiązaniem jest sprowadzenie potrzebujących do lokalnych lub miejskich klinik stomatologicznych, do lekarzy posiadających niezbędne kwalifikacje. Jednak i tutaj występują problemy kadrowe i brak transportu dla instytucji zlokalizowanych na terenach dzikich.
W świetle prawa internat jest instytucją pomocy społecznej na wzór schroniska dla osób upośledzonych umysłowo. Innymi słowy, to jest dom. A w domu człowiek może mieć zwierzę, towarzysza. Jednak PNI ogólnie tego zabrania, powołując się na niehigieniczne warunki.
Są wyjątki. Rozmawiałam więc z dziewczyną, która całe życie spędziła w internacie. Najpierw przebywała w sierocińcu, a teraz w szpitalu psychiatrycznym. Jest towarzyska i pracowita. Pracuje w pralni w internacie, ale nie może wychodzić na zewnątrz, ponieważ jako dziecko została pozbawiona zdolności do czynności prawnych. Praktyka sądowa w Rosji sprawia, że przywrócenie zdolności do czynności prawnych jest bardzo trudne i prawie niemożliwe w przypadku sierot objętych PNI. Dziewczynie pozwolono jednak zatrzymać kota za dobre sprawowanie. Kotka przyprowadziła swoje kocięta, ale nie mogły one już trafić do internatu. Teraz dziewczyna potajemnie karmi kocięta i otwiera okno, gdy personelu nie ma.
Dużym wyjątkiem jest także fakt, że kobiety pracują. Jedyną rozrywką dla większości mieszkańców PNI jest oglądanie telewizji na korytarzu. A wokół niego zawsze jest tłum.
Niezbędnym elementem normalizacji życia internatów jest tworzenie warsztatów rzemieślniczych i urzędów pracy. Jednak nie wszędzie się to robi. Uratowała mnie możliwość zajęcia się rolnictwem, ogrodnictwem i uprawą kwiatów.
Dzieje się tak, ponieważ gdy nie ma wystarczającej liczby miejsc pracy, ludzie tracą zainteresowanie życiem i popadają w depresję lub, odwrotnie, agresję.
Następnie wraz z innymi przestępcami poddawani są kwarantannie w obserwatorium. Oddziały takie mają zazwyczaj 10-12 łóżek i są zamykane od zewnątrz. Osoba tam pozbawiona jest podstawowych środków do życia i może przebywać tam miesiącami z powodu złego zachowania lub kłótni z personelem.
Dzieci i dorośli zamykani są nie tylko za karę, ale także po powrocie do domu i konieczności poddania się kwarantannie lub przeziębieniu.
Po takim wstępie nie ma co mówić o umożliwieniu opuszczania internatów.
Szkoły z internatem znajdują się za wysokimi płotami, które ukrywają przed resztą świata to, co dzieje się w środku. W internacie jest wiele osób, które nigdy tej bariery nie przekroczyły.
Nawet dzisiaj ten artefakt uniemożliwia utworzenie inkluzywnego społeczeństwa, w którym osoby ze specjalnymi potrzebami mogą pojawiać się na ulicach i w miejscach publicznych.
Jednak wielu mieszkańców PNI chciałoby zobaczyć życie na świeżym powietrzu. Jeden PNI powiedział, że do łaźni mogę chodzić raz w tygodniu, ale na własny koszt. Za to każda osoba płaci 1000 rubli miesięcznie. Jeśli wiesz, że 75% renty inwalidzkiej pobiera szkoła z internatem, a dana osoba otrzymuje tylko 25%, czyli około 3000 rubli, wtedy staje się jasne, jak duża jest kwota 1000 rubli. Ale za wyjątkową możliwość podróżowania poza PNI i przeżycia prawdziwej przygody ludzie są skłonni zapłacić ze swoich skromnych dochodów.
W krajach europejskich za płotami pozostało jedynie kilka szkół z internatem, które zostały rozebrane i zamienione w małe, zintegrowane ze społeczeństwem domy rodzinne. Tylko w ten sposób można humanizować taki system.
W Waszyngtonie właściciele restauracji zaczęli wieszać billboardy w swoich oknach.
На Украине заявили о катастрофической ситуации с отъездом школьников из страны
W Moskwie rozpoczął się drugi sezon projektu Gławarchów „Widok nowego pokolenia”.
Inżynier przemysłowy Uralvagonzavod skazany na 16 lat w sprawie o zdradę stanu
Rosja wystrzeliła na orbitę rekordową liczbę satelitów podczas jednego startu
Minister zdrowia obwodu nowosybirskiego Zabłocki był bohaterem filmu „Puls miasta N”
Lekarz powiedział, co należy zrobić w przypadku podejrzenia zakażenia wirusem Coxsackie
Armia rosyjska zamknęła szlaki do obwodu kurskiego przed Siłami Zbrojnymi Ukrainy
El ejército ruso cerró las rutas a la región de Kursk a las Fuerzas Armadas de Ucrania
Weteran GRU ujawnił pseudonim Stoltenberga podczas rekrutacji przez sowiecki wywiad
„Fontanka”: w Petersburgu dziewczyna doznała poparzeń oczu podczas przedłużania rzęs